14 cze 2011

Czystość jest nowoczesna

Sąd Okręgowy w Olsztynie unieważnił wyrok sądu rejonowego z października 2009 roku i uchylił nadzór kuratora sądowego nad rodziną państwa Korejwów, któremu zostali poddani z powodu odmowy posyłania córki na lekcje wychowania seksualnego. Sąd pierwszej instancji uznał to za zbyt daleko idącą ingerencję rodziców w wychowanie. Mimo że sąd okręgowy uchylił wyrok, to jednak orzeczenie sądu pierwszej instancji niebezpiecznie przypomina mechanizmy nadmiernej presji państwa na procesy wychowawcze w rodzinie, z jakimi zmagają się mieszkańcy Europy Zachodniej. W tym kontekście coraz większego znaczenia nabiera fakt, że lekcje wychowania do życia w rodzinie wciąż są w Polsce nieobowiązkowe.


Skutki nadmiernej ingerencji państw europejskich w tę dziedzinę życia możemy obserwować choćby w Niemczech, gdzie w większości landów edukacja seksualna jest przedmiotem obowiązkowym. Hedwig von Beverfoerde, rzecznik prasowy organizacji broniącej praw rodziny "Familienschutz", opisuje sytuację kilku (baptystycznych) rodzin w Nadrenii Północnej-Westfalii, które odmówiły posłania swoich dzieci na sztukę teatralną pokazywaną w ramach tego przedmiotu.



 Rodzice, którzy nie wpłacili zasądzonej kary pieniężnej, trafili na miesiąc do więzienia. Hedwig von Beverfoerde określa to mianem skandalu, tym bardziej że przekazywane treści dalekie są od światopoglądu rodziców chcących wychowywać swoje dzieci zgodnie z chrześcijańskimi przekonaniami. - Począwszy od przedszkola, na lekcjach edukacji seksualnej wpaja się dzieciom, że m.in. homoseksualizm stoi na równi z normalnymi zachowaniami w sferze ludzkiej seksualności.


 Dzieci w szkole podstawowej (7-9-letnie!) "ćwiczą" użycie prezerwatyw z wykorzystaniem bananów lub drewnianych penisów - oburza się rzeczniczka.
Możliwe, że tego rodzaju praktyki, jak orzeczenie olsztyńskiego sądu pierwszej instancji wobec rodziny Korejwów, są swoistym "testowaniem" opinii publicznej i badaniem granic, do jakich może posunąć się państwo, ingerując w życie obywateli. 
Nie jesteśmy skazani na bierność. 



Doświadczenie z dziedziny edukacji przygotowującej do życia w rodzinie dowodzi, że Polska - poprzez wybranie niezależności względem zachodnich tendencji laickich - bardzo na tym zyskała. W świetle ostatnich badań widać, że polski model edukacji w obszarze przygotowania do życia w rodzinie przynosi dobre owoce.


 Raport z 2008 roku autorstwa trzech naukowców z Krakowa - prof. dr hab. Janiny Palus, dr Jadwigi Wronicz oraz dr Krystyny Kluzowej, wskazuje, że nasz kraj może pochwalić się najniższym w Europie odsetkiem ciąż wśród osób nieletnich, najniższą liczbą aborcji oraz najniższą w Europie liczbą zakażeń wirusem HIV. - Autorki raportu wykazały, że wychowanie do życia w rodzinie realizowane dziś w polskiej szkole jest typem "A" w edukacji seksualnej według klasyfikacji Amerykańskiej Akademii Pediatrii, czyli edukacją opartą na wartościach.


 Jest to bardzo ważne stwierdzenie. Może być odpowiedzią na głosy niektórych publicystów czy polityków stawiających tezę o tym, że w Polsce brakuje edukacji w dziedzinie ludzkiej płciowości - tłumaczy dr inż. Antoni Zięba, przewodniczący Polskiego Stowarzyszenia Obrońców Życia Człowieka.
Wyniki badań krakowskich naukowców zadają zarazem kłam tezie mówiącej, że edukacja według modelu "A" jest wynalazkiem rodem ze średniowiecza zakładającym utrzymywanie młodych ludzi w niewiedzy bądź przesądach.



 Okazuje się, że prawdziwie przesądne jest pełne uprzedzeń podejście do tego modelu edukacji. Wyniki badań dowodzą, że straszenie "katolickim ciemnogrodem" to przeżytek. - Kiedy po raz pierwszy zobaczyłem wyniki badań porównujące Polskę i Szwecję, trudno było mi w nie uwierzyć. 


W Szwecji - niewielkim dziewięciomilionowym kraju, który dosłownie od przedszkola wprowadza edukację typu "B" i "C" [to znaczy ograniczającą się do przedstawienia ludzkiej płciowości jedynie w jej biologicznym aspekcie bądź modelu mieszanego - przyp. red.], wyniki badań są alarmujące - 7 tys. 300 zarejestrowanych aborcji rocznie u uczennic przed dziewiętnastym rokiem życia.


 W naszej Ojczyźnie - kraju demograficznie czterokrotnie większym - takich przypadków jest około trzydziestu - informuje dr Zięba. 
Można zatem stwierdzić, że "zachodni" model nauczania, czyli edukacja jedynie w dziedzinie biologii, w oderwaniu od zagadnień etycznych, się nie sprawdził. Nie zapobiegł ciążom wśród nieletnich ani nie przyczynił się do zmniejszenia zachorowalności na choroby przenoszone drogą płciową. Stało się wręcz odwrotnie. Coraz częściej - ostatnio np. w Wielkiej Brytanii pojawiają się głosy o konieczności powrotu w edukacji seksualnej do modelu "A".