15 cze 2011

MÓWIMY O FAKTACH A NIE ODCZUCIACH - Niesprawność samolotu w 90 procentach wykrywa się z zapisów czarnych skrzynek. Tych zapisów nigdy nam nie pokazano


Z gen. bryg. rez. Janem Baranieckim, byłym zastępcą dowódcy Wojsk Lotniczych Obrony Powietrznej, mającym duże doświadczenie w wyjaśnianiu przyczyn katastrof lotniczych, rozmawia Marcin Austyn

Za sprawą medialnych wystąpień płk. Edmunda Klicha powrócił temat nacisków na załogę ze strony gen. Andrzeja Błasika. Akredytowany przyznał jednak, że bazuje tu na własnych odczuciach, a nie dowodach.
- W badaniu katastrof - na etapie wstępnym - oczywiście można kierować się odczuciami, ale trzeba też umieć wyważyć, co z tych odczuć można wziąć do oficjalnych badań. Ekspert jednak nie powinien publicznie mówić o swoich przypuszczeniach, ale winien sprawdzić, czy mają one odzwierciedlenie w faktach. Kiedy już pracuje się na rzeczywistym materiale, na odczucia nie ma już miejsca, bo najważniejsze są te wnioski, które płyną z analizy faktów. Wyrażanie poglądów opartych na domniemaniach, z równoczesnym przyznaniem się do nieznajomości materiału dowodowego w danym zakresie, jest - delikatnie mówiąc - niepoważne.
Akredytowany wykluczył awarię samolotu, sugerując, że piloci o niej nie mówili i nie widać jej śladu w rejestratorach. To wystarczający dowód?
- Niesprawność samolotu w 90 procentach wykrywa się z zapisów czarnych skrzynek. Proszę jednak zauważyć, że tych zapisów nigdy nam nie pokazano i trudno oceniać, co w nich się znajduje. Z pewnością mając dane z polskiej skrzynki szybkiego dostępu, można było wydobyć wiele informacji na temat lotu z 10 kwietnia 2010 roku, sadzę nawet, że więcej niż z rejestratorów katastroficznych. Te zapisy pozwalają odczytać nie tylko to, czy samolot był do końca sprawny, czy też nie, ale również można znaleźć tam ślady ewentualnego zamachu. Oczywiście parametry tego wprost nie mówią, ale na podstawie ich analizy można domniemywać przyczyn takiego, a nie innego zachowania maszyny. Przykładowo w normalnej eksploatacji bardzo mało prawdopodobne jest, że wyłączają się równocześnie wszystkie silniki samolotu. Z zapisów można odczytać, jak załoga sterowała samolotem. Na podstawie analizy przeciążeń można wnioskować o tym, czy na pokładzie doszło do jakichś anomalii, które mogłyby wskazywać np. na wybuch. Te zapisy to kopalnia wiedzy, a my jedną taką kopalnię mamy. To skrzynka ATM, i jej analiza już dawno powinna zostać zrobiona. Rosyjskie skrzynki - w zakresie badania sprawności samolotu, trajektorii lotu - zapewne niewiele więcej wniosą. My jednak wyników wciąż nie znamy i nasza obecna wiedza bazuje tylko na tym, co przekazali nam Rosjanie, na tym, co nam odbili na ksero. Dlatego z niecierpliwością czekam na wyniki prac polskiej komisji, bo może okazać się, że albo ktoś coś próbuje ukryć, albo jesteśmy na tyle sprytni, by wytknąć stronie rosyjskiej wszystkie błędy i nieprawidłowości w poczynionych ustaleniach na temat przebiegu katastrofy.

Teorię Klicha można zamknąć w tezie, że wszystkiemu winny jest generał Błasik, bo to on jako dowódca Sił Powietrznych odpowiadał za złe wyszkolenie załogi, a w dniu katastrofy na nią naciskał...
- Myślę, że przyjdzie czas, że wszyscy "eksperci" i "badacze" wypowiadający się w podobny sposób odpowiedzą za swoje postępowanie. Takie nieustanne serwowanie opinii publicznej bezpodstawnych ocen nie powinno mieć miejsca. Proszę zwrócić uwagę, że w praktyce Edmund Klich jako akredytowany nic nie badał, a jedynie przyglądał się temu, co robią Rosjanie. Trzeba też pamiętać, że w sprawie okoliczności katastrofy samolotu Tu-154M to nie zdanie Klicha będzie się liczyć. A skoro przyczyny tej katastrofy są takie oczywiste, to dlaczego komisja od ponad roku nie może zakończyć prac nad swoim raportem?

Ekspert może posuwać się do emocjonalnych wystąpień uderzających w osoby, które straciły bliskich, zarzucając im brak zainteresowania prawdą?
- Ekspert powinien postępować nieco inaczej, winien zachować wstrzemięźliwość i pozostać przy kwestiach technicznych oraz ustaleniach związanych z badaniem katastrofy. Z pewnością nie można badań mieszać z polityką.