28 lip 2011

Stalinowskie "wolności obywatelskie"


Wojciech Reszczyński


Przewodnicząca sejmowej Komisji Kultury i Środków Przekazu, poseł Iwona Śledzińska-Katarasińska, dopięła w końcu swego. Bez udziału członków komisji z PiS (uznali komisję za tendencyjną) przeforsowała własną opinię adresowaną do KRRiT oraz MSWiA w sprawie "swobody wykonywania zawodu dziennikarskiego". Pretekstem do aktywności pani poseł, tak gorliwej i słusznej, jak wielkie było jej zaangażowanie w walce z syjonizmem w 1968 roku, stała się ostatnia pielgrzymka słuchaczy Radia Maryja na Jasną Górę 9 lipca br. Pani poseł uznała, że doszło podczas niej do "czynnej i słownej napaści na dziennikarzy mediów". To, że nie ma to nic wspólnego z prawdą, że było akurat odwrotnie, nie stanowiło dla pani poseł żadnego dylematu moralnego. "Napaść" na dziennikarza uznała za "ograniczenie możliwości wykonywania zawodu i pogwałcenie zasad wolności słowa". W swojej opinii Śledzińska-Katarasińska zwraca się "do władz Radia Maryja, Telewizji Trwam i współpracujących z nimi polityków o przestrzeganie prawa, stonowanie emocji budujących atmosferę nienawiści".
Uważam, że jedynym właściwym adresatem tego apelu powinna być sama pani poseł i jej polityczni mocodawcy; wszyscy ci, których od lat zaślepia "syndrom wroga", za którego uważają ojca Tadeusza Rydzyka i wszystkie dzieła, jakie powstały dzięki jego energii i bezinteresownemu poświęceniu. Opinia poseł Śledzińskiej-Katarasińskiej, oprócz funkcji zwykłego donosu, który daje KRRiT dodatkową legitymację do nękania Radia Maryja kolejnymi pismami, zawiera również wniosek do MSWiA "o wprowadzenie regulacji zobowiązującej organizatorów wszelkich publicznych zgromadzeń do zapewnienia wszystkim dziennikarzom swobody wykonywania zawodu". 
Czy poseł Śledzińska-Katarasińska, odwracając kota ogonem, nie realizuje tu jakiegoś wymyślonego już planu na drodze do zapewnienia dalszej "demokratyzacji i postępu" naszego życia społecznego, w tym religijnego? Można się tego spodziewać, gdyż wiele już wprowadzonych przez rząd regulacji prawnych ogranicza w praktyce wolność słowa i prawa obywatelskie, a sferą dotąd jeszcze "nieuregulowaną" pozostają modlitewne zgromadzenia, w tym pielgrzymki na Jasną Górę. Niewykluczone, że rząd zamierza je podciągnąć pod własną kategorię "publicznych zgromadzeń".
Podjęcie przez MSWiA prac legislacyjnych w celu uregulowania zasad odbywania modlitewnych zgromadzeń pod kątem zapewnienia do nich dostępu dziennikarzy, byłoby niewątpliwie przejawem nieuprawnionej ingerencji państwa w autonomię Kościoła i równocześnie stanowiłoby zagrożenie dla swobody wykonywania praktyk religijnych. 
Wielokrotnie obserwowałem brak kultury, a niekiedy wręcz pospolite chamstwo i agresję niektórych dziennikarzy telewizyjnych i operatorów kamer, przekonanych, że przysługują im jakiś specjalne prawa, gdy wykonują swoją "publiczną misję". Niestety, są też i tacy dziennikarze, nawykli do kreowania wydarzeń, a nie do ich rzetelnego relacjonowania, którzy prowokują konfliktowe sytuacje, aby w ten sposób zdobyć "dziennikarskie mięso", a nawet wykreować się na obrońców wolności słowa i ofiary swojego "ryzykownego zawodu".
Zamiast regulować prawnie religijne uroczystości pod kątem ich dostępu dla dziennikarzy, należałoby raczej unormować obowiązki dziennikarzy względem uczestników religijnych zgromadzeń, którzy korzystają z konstytucyjnego prawa do publicznego sprawowania kultu religijnego. Dziennikarz obecny wśród zgromadzonych na pielgrzymce, ale nieakredytowany przez władze kościelne czy zakonne, nie miałby prawa uczestniczyć w tym religijnym zgromadzeniu. Jako nieproszony byłby persona non grata. Nie miałby prawa tam być, filmować i zadawać w czasie sprawowanej Liturgii pytań uczestnikom pielgrzymki, w tym natarczywego: "A kim pan jest?", nie mówiąc już o czynnej napaści, tak jak w Częstochowie.
Regulacja zasad właściwego zachowania się dziennikarzy podczas uroczystości religijnych byłaby też dobrą okazją do przypomnienia czegoś, czego wielu zwykłych ludzi sobie nie uświadamia, że mają oni prawo domagać się od dziennikarza, aby zaprzestał ich filmowania i nagrywania, jeżeli sobie tego nie życzą. Ludzie nie wiedzą, że prawo chroni ich wizerunek (obraz i głos), które nie mogą być rejestrowane bez ich zgody. Każdy ma prawo odmówić udzielenia odpowiedzi dziennikarzowi i zażądać, by został pozostawiony w spokoju. Dotyczy to także, a może przede wszystkim, takich uroczystości jak religijne zgromadzenia czy pielgrzymki. 
Dziennikarze radiowi, telewizyjni, w tym operatorzy kamer, dzięki takiej właśnie regulacji mogliby się zaś dowiedzieć, że prawo do informacji i wynikająca z niego swoboda wykonywania zawodu nie jest prawem bezwzględnym. Ono również ulega ograniczeniu przez prawo zachowania wolności osobistej przez inne osoby. Ta właśnie wolność została naruszona w czasie pielgrzymki w Częstochowie przez dziennikarzy Polsatu. Więcej, wolność ta została naruszona w sposób fizyczny przez naruszenie nietykalności osobistej uczestnika pielgrzymki.
Plany niektórych ludzi posługujących się od lat Śledzińską-Katarasińską, tym razem w celu narzucenia przez MSWiA prawnych regulacji zobowiązujących "organizatorów wszelkich publicznych zgromadzeń do zapewnienia wszystkim dziennikarzom swobody wykonywania zawodu", czyli także organizatorów uroczystości religijnych, to reinkarnacja stalinowskich "wolności obywatelskich".



Autor jest komentatorem w Programie 3. Polskiego Radia SA.




25 lip 2011

DECYZJA Z 5 MARCA 1940r.



Zasadniczy prawdziwy motyw zbrodni katyńskiej najlepiej zdradza sam jej charakter, który dziś dzięki wielości znanych dokumentów (w tym kluczowych z tzw. teczki specjalnej nr 1) możemy - wśród szeregu drugorzędnych pobocznych informacji i wątków - z łatwością uchwycić, przyglądając się jej decydentom i przede wszystkim ofiarom.
Na początku marca 1940 roku ludowy komisarz spraw wewnętrznych Ławrientij Beria skierował do Komitetu Centralnego Wszechzwiązkowej Partii Komunistycznej (bolszewików) adresowane do "towarzysza Stalina" pismo z projektem decyzji o likwidacji polskich jeńców. Większość przewidzianych do wymordowania przetrzymywano w obozach specjalnych NKWD w Kozielsku, Starobielsku i Ostaszkowie: "14736 byłych oficerów, urzędników, obszarników, policjantów, żandarmów, służby więziennej, osadników i agentów wywiadu: ponad 97% narodowości polskiej" (podkreślenie autora); pozostałą grupę 11 tysięcy spośród "18632 (wśród nich 10685 Polaków)" przetrzymywano w więzieniach zachodnich obwodów Ukrainy i Białorusi. Jedynym raczej markowanym powodem sformułowania takiego wniosku była ogólna supozycja kontrrewolucyjnego charakteru zbiorowości, której rzucającym się w notatce w oczy wyróżnikiem jest przede wszystkim narodowość polska.
Wniosek został zaakceptowany 5 marca 1940 r. przez Biuro Polityczne KC WKP(b) w składzie: Józef Stalin, Klimient Woroszyłow, Wiaczesław Mołotow, Anastas Mikojan, Michaił Kalinin i Łazar Kaganowicz. Zbrodnia katyńska została przesądzona. Decyzja ujęta w protokole BP KC nr 13 i wyciągiem zadekretowana do realizacji NKWD nie została umotywowana w żaden specjalny sposób, np. poprzez odwołanie do sytuacji międzynarodowej, politycznej, militarnej czy związany z utrzymaniem jeńców. Motyw popełnienia jasno wynikał z najistotniejszej treści dokumentu, czyli zbiorczego opisu ofiar. Swoją decyzją członkowie Politbiura KC WKP(b) skazali na zagładę 25 tys. 700 obywateli polskich (14 tys. 700 z obozów specjalnych; 11tys. z więzień).
Zasadniczy prawdziwy motyw zbrodni katyńskiej najlepiej zdradza sam jej charakter, który dziś dzięki wielości znanych dokumentów (w tym kluczowych z tzw. teczki specjalnej nr 1) możemy - wśród szeregu drugorzędnych pobocznych informacji i wątków - z łatwością uchwycić, przyglądając się jej decydentom i przede wszystkim ofiarom.
Na początku marca 1940 roku ludowy komisarz spraw wewnętrznych Ławrientij Beria skierował do Komitetu Centralnego Wszechzwiązkowej Partii Komunistycznej (bolszewików) adresowane do "towarzysza Stalina" pismo z projektem decyzji o likwidacji polskich jeńców. Większość przewidzianych do wymordowania przetrzymywano w obozach specjalnych NKWD w Kozielsku, Starobielsku i Ostaszkowie: "14736 byłych oficerów, urzędników, obszarników, policjantów, żandarmów, służby więziennej, osadników i agentów wywiadu: ponad 97% narodowości polskiej" (podkreślenie autora); pozostałą grupę 11 tysięcy spośród "18632 (wśród nich 10685 Polaków)" przetrzymywano w więzieniach zachodnich obwodów Ukrainy i Białorusi. Jedynym raczej markowanym powodem sformułowania takiego wniosku była ogólna supozycja kontrrewolucyjnego charakteru zbiorowości, której rzucającym się w notatce w oczy wyróżnikiem jest przede wszystkim narodowość polska. 
Wniosek został zaakceptowany 5 marca 1940 r. przez Biuro Polityczne KC WKP(b) w składzie: Józef Stalin, Klimient Woroszyłow, Wiaczesław Mołotow, Anastas Mikojan, Michaił Kalinin i Łazar Kaganowicz. Zbrodnia katyńska została przesądzona. Decyzja ujęta w protokole BP KC nr 13 i wyciągiem zadekretowana do realizacji NKWD nie została umotywowana w żaden specjalny sposób, np. poprzez odwołanie do sytuacji międzynarodowej, politycznej, militarnej czy związany z utrzymaniem jeńców. Motyw popełnienia jasno wynikał z najistotniejszej treści dokumentu, czyli zbiorczego opisu ofiar. Swoją decyzją członkowie Politbiura KC WKP(b) skazali na zagładę 25 tys. 700 obywateli polskich (14 tys. 700 z obozów specjalnych; 11tys. z więzień).