Kiedy słucham bieżących informacji, czytam codzienną prasę, zdumiewają mnie i przerażają zamieszczone tam wiadomości. Słyszeliśmy o niedawnym orzeczeniu Sądu Okręgowego w Toruniu wobec dyrektora Radia Maryja o. dr. Tadeusza Rydzyka. Wszystkim wiadomo, że chodzi tutaj o stopniowe wyniszczanie toruńskiej rozgłośni. Zupełnie nie mogę zrozumieć, dlaczego te katolickie media nie mogą istnieć tak jak inne na rynku medialnym w Polsce. Dawno minęły czasy, kiedy w naszym kraju rządziła tylko "jedynie słuszna partia" z "Trybuną Ludu" w tle. Czyżby te czasy wracały? Wokół Radia Maryja i dzieł przy nim powstałych skupiona jest wielka Rodzina, do której i ja należę.
Złośliwi nazwali nas moherowymi beretami. Zupełnie mi to nie przeszkadza, nawet jestem z tego dumna. Uważam jednak, że jako wolny obywatel Rzeczypospolitej mam prawo słuchać, oglądać i czytać to, co mnie rozwija, kształtuje, sprawia duchową ucztę. Inni płacą za oglądanie różnych telewizji, a ja swoim wdowim groszem wspieram rozgłośnię, którą kocham. Czy ktoś może zabronić mi wolnego wyboru? Obecnie słyszę tylko złośliwe docinki. Nie wiadomo jednak, czy ktoś nie pobiegnie do sądu, a ten "nie zakuje mojej wolności w dyby". Cóż, moją obroną jest błagalna modlitwa do Matki Bożej Nieustającej Pomocy o ochronę tych katolickich mediów.
Niedawno usłyszałam w mediach, że są w Polsce ludzie, którzy chcą doprowadzić do badania psychiatrycznego pana prezesa Jarosława Kaczyńskiego. Przypomina mi to czasy stalinowskie. Okazuje się, że samowola decydentów i sądów sięga szczytu. Zastanawiam się, kto dał im prawo poniżać i niszczyć godność człowieka. Pan Bóg przykazał nam kochać bliźniego jak siebie samego. Widocznie sprzeciwianie się woli Bożej daje zadowolenie i satysfakcję tym, którzy kierując się czystą złośliwością, chcą odebrać dobre imię dręczonemu człowiekowi.
Pan prezes Jarosław Kaczyński tak dużo wycierpiał w ostatnim czasie. Dlaczego jego prześladowcy nie potrafią okazać współczucia? A może boją się, że jako mąż stanu potrafi lepiej pokierować naszą Ojczyzną i ochronić ją przed całkowitym upadkiem? Wydaje mi się, że ten atak to element nieczystej gry przedwyborczej.
Józefa Kusz, KrasnobródPamięć za oceanem
Z Winnipegu napływają złe wieści dla lidera PO. Wbrew jego zaleceniom nie zanosi się tu na koniec "kwękolenia" po tragedii smoleńskiej. To, co lider określa cynicznie, ma jednak dla nas zupełnie inny wymiar. Właśnie doglądamy dzieł upamiętniających poległych pod Smoleńskiem 10 kwietnia zeszłego roku. Po odsłonięciu i poświęceniu kamiennego monumentu w Albrin Park i tablicy pamiątkowej na frontonie polskiego kościoła św. Andrzeja Boboli dokończyliśmy sadzenie 96 dębów.
Mają one symbolizować każdego uczestnika polskiej delegacji udającej się do Katynia w wigilię Święta Bożego Miłosierdzia. Dąb, w tradycji nie tylko polskiej, to okaz siły i trwałej pamięci. Te drzewa sadzono dla upamiętnienia ludzi szczególnie zasłużonych. O ich niezłomnej wierze i nadziei w dążeniu do wyznaczonych celów dęby będą przypominać współczesnym i potomnym. Z relacji krewnych ofiar wiemy, iż wielu z nich było przygotowanych na przyjęcie Eucharystii w Katyniu.
Jezus Miłosierny zaprosił ich jednak na agapę do swego królestwa. Ich męczeńska ofiara dana jest Narodowi Polskiemu jako zasiew nowego wzrostu i pogodzonej z Bogiem przyszłości. Pomocna w zrozumieniu sensu tej ofiary jest modlitwa za zmarłych w Liturgii żałobnej: "Zdało się oczom głupich, że pomarli, zejście ich poczytano za nieszczęście i odejście od nas za unicestwienie, a oni trwają w pokoju (...), nadzieja ich pełna jest nieśmiertelności" (Mdr 3, 2-4).
Nie możemy pogrążać się w stagnacji. Powinnością naszą jest wypełniać przekazany nam 10 kwietnia 2010 roku testament poległych polskich patriotów, ukazujący nam wolność, o którą ciągle trzeba zabiegać, a jednocześnie wskazujący na wybór roztropnych i sprawiedliwych mężów stanu. Wyrażamy nadzieję, że nasz przekaz będzie dla rodaków w kraju twórczą refleksją nad dokonywaniem przemyślanych wyborów, służących polskiej racji stanu, pomyślności państwa polskiego i jego obywateli.
Polska ma wysoki potencjał bogactw naturalnych i jeśli będzie zarządzana przez mądrych przywódców, będzie w stanie powstrzymać rosnący chaos moralny i falę emigracji zarobkowej. Wszak "wielu mądrych - to zbawienie świata, a król rozumny - to szczęście narodu" (Mdr 6, 24).
autorem art.jest - Piotr Wojciechowski, Winnipeg (Kanada)
Złośliwi nazwali nas moherowymi beretami. Zupełnie mi to nie przeszkadza, nawet jestem z tego dumna. Uważam jednak, że jako wolny obywatel Rzeczypospolitej mam prawo słuchać, oglądać i czytać to, co mnie rozwija, kształtuje, sprawia duchową ucztę. Inni płacą za oglądanie różnych telewizji, a ja swoim wdowim groszem wspieram rozgłośnię, którą kocham. Czy ktoś może zabronić mi wolnego wyboru? Obecnie słyszę tylko złośliwe docinki. Nie wiadomo jednak, czy ktoś nie pobiegnie do sądu, a ten "nie zakuje mojej wolności w dyby". Cóż, moją obroną jest błagalna modlitwa do Matki Bożej Nieustającej Pomocy o ochronę tych katolickich mediów.
Niedawno usłyszałam w mediach, że są w Polsce ludzie, którzy chcą doprowadzić do badania psychiatrycznego pana prezesa Jarosława Kaczyńskiego. Przypomina mi to czasy stalinowskie. Okazuje się, że samowola decydentów i sądów sięga szczytu. Zastanawiam się, kto dał im prawo poniżać i niszczyć godność człowieka. Pan Bóg przykazał nam kochać bliźniego jak siebie samego. Widocznie sprzeciwianie się woli Bożej daje zadowolenie i satysfakcję tym, którzy kierując się czystą złośliwością, chcą odebrać dobre imię dręczonemu człowiekowi.
Pan prezes Jarosław Kaczyński tak dużo wycierpiał w ostatnim czasie. Dlaczego jego prześladowcy nie potrafią okazać współczucia? A może boją się, że jako mąż stanu potrafi lepiej pokierować naszą Ojczyzną i ochronić ją przed całkowitym upadkiem? Wydaje mi się, że ten atak to element nieczystej gry przedwyborczej.
Józefa Kusz, KrasnobródPamięć za oceanem
Z Winnipegu napływają złe wieści dla lidera PO. Wbrew jego zaleceniom nie zanosi się tu na koniec "kwękolenia" po tragedii smoleńskiej. To, co lider określa cynicznie, ma jednak dla nas zupełnie inny wymiar. Właśnie doglądamy dzieł upamiętniających poległych pod Smoleńskiem 10 kwietnia zeszłego roku. Po odsłonięciu i poświęceniu kamiennego monumentu w Albrin Park i tablicy pamiątkowej na frontonie polskiego kościoła św. Andrzeja Boboli dokończyliśmy sadzenie 96 dębów.
Mają one symbolizować każdego uczestnika polskiej delegacji udającej się do Katynia w wigilię Święta Bożego Miłosierdzia. Dąb, w tradycji nie tylko polskiej, to okaz siły i trwałej pamięci. Te drzewa sadzono dla upamiętnienia ludzi szczególnie zasłużonych. O ich niezłomnej wierze i nadziei w dążeniu do wyznaczonych celów dęby będą przypominać współczesnym i potomnym. Z relacji krewnych ofiar wiemy, iż wielu z nich było przygotowanych na przyjęcie Eucharystii w Katyniu.
Jezus Miłosierny zaprosił ich jednak na agapę do swego królestwa. Ich męczeńska ofiara dana jest Narodowi Polskiemu jako zasiew nowego wzrostu i pogodzonej z Bogiem przyszłości. Pomocna w zrozumieniu sensu tej ofiary jest modlitwa za zmarłych w Liturgii żałobnej: "Zdało się oczom głupich, że pomarli, zejście ich poczytano za nieszczęście i odejście od nas za unicestwienie, a oni trwają w pokoju (...), nadzieja ich pełna jest nieśmiertelności" (Mdr 3, 2-4).
Nie możemy pogrążać się w stagnacji. Powinnością naszą jest wypełniać przekazany nam 10 kwietnia 2010 roku testament poległych polskich patriotów, ukazujący nam wolność, o którą ciągle trzeba zabiegać, a jednocześnie wskazujący na wybór roztropnych i sprawiedliwych mężów stanu. Wyrażamy nadzieję, że nasz przekaz będzie dla rodaków w kraju twórczą refleksją nad dokonywaniem przemyślanych wyborów, służących polskiej racji stanu, pomyślności państwa polskiego i jego obywateli.
Polska ma wysoki potencjał bogactw naturalnych i jeśli będzie zarządzana przez mądrych przywódców, będzie w stanie powstrzymać rosnący chaos moralny i falę emigracji zarobkowej. Wszak "wielu mądrych - to zbawienie świata, a król rozumny - to szczęście narodu" (Mdr 6, 24).
autorem art.jest - Piotr Wojciechowski, Winnipeg (Kanada)