"Polsko, Bóg cię wywyższa, ale umiej być wdzięczna!". Dałaś światu wielkiego Papieża - nieustraszonego świadka wiary, pielgrzyma niosącego Chrystusa aż po krańce ziemi, orędownika prawdy i wolności. Profetycznego proroka i mistyka, prawdziwego ojca całej rodziny ludzkiej. Teraz znak daje Niebo - jest nim pieczęć świętości, jaką Kościół kładzie na życiu i posłudze Jana Pawła II. Wyśpiewajmy radosne "Te Deum laudamus" za dar takiego Papieża, za łaskę beatyfikacji zaledwie sześć lat po Jego odejściu, której dokona - po raz pierwszy w dziejach papiestwa - bezpośredni następca Jana Pawła II Ojciec Święty Benedykt XVI.
Pragnienie wielu serc, objawione w wołaniu "Santo subito" w dniu pogrzebu Jana Pawła II, staje się rzeczywistością. Ten sam plac św. Piotra, który był świadkiem "Habemus Papam" 16 października 1978 r., całej historii przekraczającego ludzką miarę pontyfikatu, aż po ostatnią, bez słów, przejmującą audiencję papieską przed odejściem do Pana, teraz jest miejscem wyniesienia Jana Pawła II do chwały ołtarzy.
Ojcze Święty, tak jak za życia, otoczą Cię dziś "Tłumy, tłumy serc/ zagarnięte przez Jedno Serce/ Przez Jedno Serce najprostsze/ Przez najłagodniejsze". Zawsze widzieliśmy w Tobie świętego, brata naszego Boga - Ojca bogatego w miłosierdzie, Boga, który jest Miłością, obecnego w każdym człowieku. Twoje olśniewające piękno duchowe, moc świadectwa budziły w nas tęsknotę za Niebem, dlatego chcieliśmy, byś został z nami. I tak się stało: jesteś obecny w modlitwach zanoszonych za Twoim wstawiennictwem, w swoim natchnionym nauczaniu, w śladach pozostawionych na wszystkich kontynentach. Ukazywałeś nam naszego Zbawiciela w człowieku, który jest zawsze drogą Kościoła, ale zwłaszcza szukałeś oblicza Ukrzyżowanego w skrzywdzonym biedaku, w bezbronnym dziecku skazanym na aborcję, w starcu zagrożonym eutanazją. Bo Ty byłeś prawdziwym Piotrem - Skałą, na której mógł się oprzeć Kościół i cała ludzkość.
Codziennie przekraczałeś próg nadziei, a teraz my mamy razem z Tobą przekroczyć próg świętości. W tej chwili nie możemy nie pytać: co Pan Bóg chce nam powiedzieć, dając Kościołowi błogosławionego Jana Pawła II, i to w Święto Miłosierdzia Anno Domini 2011? Jak odczytać wymowę tej beatyfikacji? Dlaczego właśnie ten czas obrało Niebo?
Zamysły Boże są zawsze tajemnicą - Pan dziejów wie najlepiej, dlaczego na nasze czasy potrzebujemy właśnie takiego patrona i orędownika jak Jan Paweł II. Dlaczego Jego świadectwo wiary jest szczególnie ważne dla obecnych i przyszłych pokoleń.
Potrzebujemy dziś błogosławionego Jana Pawła II, bo to jest święty na czasy "ostatecznej konfrontacji między Kościołem a antykościołem, Ewangelią i jej zaprzeczeniem" - jak mówił ks. kard. Karol Wojtyła w Baltimore w 1976 roku. Na czasy, gdy "cywilizacja śmierci" zbiera swe krwawe żniwo, a całe narody żyją tak, jakby Bóg nie istniał. Kościół, zwłaszcza polski, jak prorokował metropolita krakowski, musi przejść przez tę konfrontację, musi być znakiem sprzeciwu wobec wszelkich prób wyłączania Chrystusa z dziejów człowieka.
Błogosławiony Janie Pawle II, umacniaj Kościół i jego pasterzy, by zawsze z mocą głosili orędzie Dobrej Nowiny, by odrzucali pokusę kompromisu ze światem, wybierając tak jak Ty cierpienie i krzyż.
To jest święty na czasy walki z Bogiem i prześladowania chrześcijan, dominacji bezbożnego sekularyzmu, narzucania antypraw niszczących rodzinę, małżeństwo.
Błogosławiony Janie Pawle II, pomóż nam odrzucić pokusę budowania przyszłości bez fundamentu Dekalogu i moralności chrześcijańskiej. Wyjednaj, by narody powstrzymały zabijanie własnych dzieci, a rodzina otoczona była szacunkiem.
To jest święty na czasy, które pełne są cierpienia z powodu wojen, nienawiści, wznoszenia nowych murów, wzniecania konfliktów w imię interesów silniejszych.
Błogosławiony Janie Pawle II, prosiłeś, aby "sprawa człowieka nie była nigdy, przenigdy odłączona od miłości Boga". Pomóż nam otworzyć się na miłość miłosierną, by kształtowała ład społeczny i moralny wspólnot narodowych.
To jest święty, który wskazuje na Maryję - był "w życiu i w śmierci Totus Tuus przez Niepokalaną". Jej Niepokalanemu Sercu poświęcił Rosję i cały świat, trzecie tysiąclecie chrześcijaństwa, bo tylko Ona może uratować ludzkość od zagłady.
Błogosławiony Janie Pawle II, zawierzaj macierzyńskim dłoniom Najświętszej Bogurodzicy przyszłość całej ludzkości, a zwłaszcza wszystkie kobiety i matki, by nie zatraciły godności macierzyństwa.
Jan Paweł II to święty dla całego Kościoła, ale szczególnie dla nas, Polaków. Polsko, co uczynisz z darem beatyfikacji swego największego syna? Czy umiesz być wdzięczna za wszystko, co uczynił dla Ojczyzny? Za bierzmowanie dziejów w 1979 r., które przyniosło "wiatr od morza" i powstanie "Solidarności", za odzyskaną wolność. Za to, że wychowywałeś nas do służby Rzeczypospolitej i do zwycięstwa nad wszystkim, co godzi w jej dobro.
Błogosławiony Janie Pawle II, umacniaj nas, byśmy nie godzili się na słabość. Ucz nas roztropnie korzystać z wolności, trwać na "ziemi trudnej jedności" wedle Twoich wskazań. Pomóż nam, byśmy byli godni tak wielkiego świętego i nieśli Twoje dziedzictwo wiary, nadziei i miłości innym ludziom i narodom.
Ks. płk Sławomir Żarski
Poległ w katastrofie smoleńskiej, do końca będąc na służbie Bogu, Kościołowi i Ojczyźnie. Świętej pamięci Tadeusz Płoski, biskup polowy Wojska Polskiego, gorliwy pasterz i wielki patriota, pozostał z nami w swym nauczaniu, świadectwie życia i tajemnicy dramatu pod Katyniem. Winniśmy mu pamięć i modlitwę za dobro, które się zrodziło dzięki jego posłudze, za postawę, za dynamizm biskupiej posługi, za dzieła, inicjatywy i prace, które będą trwać, promieniować.
10 kwietnia 2010 roku w Smoleńsku męczeńska śmierć dotknęła pielgrzymów katyńskich - 96 dzieci naszej Ojczyzny. Z pobojowiska po rozbitym samolocie rozbłysnął znak Miłosierdzia - był to biskupi pierścień z wizerunkiem Matki Miłosierdzia, tej, co w Ostrej świeci Bramie... To on dopomógł w rozpoznaniu doczesnych szczątków ks. bp. Tadeusza... To takie dopełnienie dziewiątego dnia Nowenny przed niedzielą Bożego Miłosierdzia... W ubiegłym roku był to właśnie 10 kwietnia. Ofiary katastrofy smoleńskiej poległy w wigilię Święta Miłosierdzia Bożego - tak jak pięć lat wcześniej odszedł do Domu Ojca Jan Paweł II. A to przecież z woli Papieża Polaka w 2004 r. Wojsko Polskie otrzymało w darze tego Pasterza.
Świętej pamięci ks. bp Tadeusz Płoski wziął na swe ramiona brzemię apostolskiej odpowiedzialności za zbawienie żołnierzy Wojska Polskiego i ich rodzin. Gdy w duchu odpowiedzialności przed Najwyższym Kapłanem - Jezusem Chrystusem, obejmował swoją misję apostolską w Wojsku Polskim, mówił o pogłębieniu ewangelizacji ("zapuścić lemiesze w głąb"). Nikt z nas obecnych na ingresie 30 października 2004 r. w katedrze polowej nie przypuszczał, że dotknie nas takie wydarzenie, jakie miało miejsce 10 kwietnia 2010 roku. Któż przypuszczał, że lemiesz jego pasterskiej troski o życie wieczne każdego polskiego żołnierza oraz zbawienie każdego Polaka przez Opatrzność Bożą w ten sobotni poranek będzie zapuszczony w rolę Winnicy Pańskiej, jaką jest Kościół wojskowy, aż tak głęboko!
Z polskich grobów Naród zawsze uczył się mądrości. Od roku mądrości i miłości do Boga, Ojczyzny i bliźniego uczymy się w katedrze polowej również na grobie śp. bp. Tadeusza, który uczy nas wszystkich, iż "Służba Rzeczypospolitej - kapłaństwem jest...". Polska potrzebuje patriotów, potrzebuje ofiarnych i uczciwych rządzących.
Motyw narodowy w połączeniu z masowością mordu kwalifikuje mord na Polakach dokonany wiosną 1940 r. w oparciu o decyzję Politbiura WKP(b) jako zbrodnię ludobójstwa. W przypadku ofiar zbrodni katyńskiej o ich zagładzie zadecydowało kryterium polskości. Wyróżnik społeczny był dodatkowym motywem zagłady. Potwierdzają to dokumenty wytworzone przez jej sprawców.
W najnowszym numerze rosyjskiego czasopisma "Sowriemiennaja Jewropa" ("Współczesna Europa") nr 1 (45) 2011 r. ukazał się artykuł Władimira Szwejcera pt. "On znał o Katyni poczti wsio" ("On wiedział o Katyniu prawie wszystko") zawierający nowe, mocno sensacyjne wątki dotyczące sprawy katyńskiej. Tekst ze szczególną siłą ożywił dyskusję nad motywami zbrodniczej decyzji władz sowieckich z marca 1940 r., na mocy której wymordowano w kwietniu i maju 1940 r. przeszło dwadzieścia tysięcy oficerów Wojska Polskiego, funkcjonariuszy Policji Państwowej i wielu służb mundurowych oraz innych polskich obywateli.
Władimir Jakowlewicz Szwejcer jest doktorem nauk historycznych, pracownikiem Instytutu Europy Rosyjskiej Akademii Nauk, niespecjalizującym się w problematyce katyńskiej. Do napisania tekstu - zgodnie z deklaracją samego autora - skłoniła go 70. rocznica "krwawych wydarzeń w Lesie Katyńskim", która ponownie w 2010 r. skierowała uwagę społeczeństw, przede wszystkim w Polsce i Rosji, ku tej sprawie. Na marginesie głównych rozważań, pozostawiając ocenę czytelnikom, warto odnotować stwierdzenie autora, iż specjalny "nieomal mistyczny" wymiar rocznicy nadała tragiczna katastrofa zmierzającego na uroczystości żałobne samolotu z "polską delegacją na wysokim szczeblu".
Poczynając od pierwszych dni kwietnia 1940 r., NKWD realizowało akcję "rozładowania" trzech obozów specjalnych, wywożąc z nich, a następnie rozstrzeliwując jeńców. Jeńców Kozielska rozstrzelano w Lesie Katyńskim: w daczy NKWD lub nad dołami śmierci, w których ukryto ciała; jeńców Starobielska rozstrzelano w Charkowie i tam pogrzebano; jeńców Ostaszkowa rozstrzelano w Twerze, ciała ukryto w Miednoje. Równolegle dokonano mordu na więźniach przetrzymywanych na zagarniętych przez Związek Sowiecki ziemiach II Rzeczypospolitej. Wedle pochodzącej z 1959 r. notatki szefa KGB ZSRS Andrieja Szelepina dla sekretarza generalnego KPZR Nikity Chruszczowa na podstawie decyzji z 5 marca 1940 r. wykonywanej przez "specjalną trójkę NKWD ZSRR rozstrzelano 21857 osób", a opierając się na dokumentacji NKWD z lat 40. XX w., możemy potwierdzić wymordowanie ponad 14tys. 700 jeńców i około 7 tys. więźniów.
Ludobójczy kontekst
Kontekst zbrodni katyńskiej stanowiło wymierzone we wszystkie warstwy społeczne niszczenie w latach 1939-1941 polskości na obszarze okupacji sowieckiej, obejmujące m.in. deportację kilkuset tysięcy Polaków w głąb ZSRS w celu etnicznego "wyczyszczenia" ziem polskich. Bezpośrednio połączona z mordem katyńskim była deportacja katyńska z 13 kwietnia 1940 r., w wyniku której kilkadziesiąt tysięcy przedstawicieli polskich elit społecznych, głównie spośród rodzin mordowanych w tym samym czasie jeńców wojennych, na podstawie decyzji administracyjnej wysiedlono z domów i zesłano do Kazachstanu.
Zagłada w 1940 r. oficerów Wojska Polskiego: zawodowych i powołanych z rezerwy, a także policjantów, urzędników, sędziów, prokuratorów, działaczy państwowych, ziemian oraz przedstawicieli innych kluczowych dla istnienia Narodu grup społecznych i zawodowych, była w intencji sprawców elementem działań prowadzących do likwidacji Narodu Polskiego. Narodu rozumianego jako wspólnota polityczna świadoma swojej historii i wyjątkowości. Zniszczenie Narodu gwarantowało trwały upadek świeżo wymazanego przez Sowietów z mapy Europy wespół z hitlerowskim Niemcami państwa polskiego, które nie miało już nigdy odzyskać suwerennego bytu politycznego. Korzenie mentalne zbrodni katyńskiej tkwiły głęboko w ideologii Socjaldemokracji Lenina, przekształconej w RKP(b) - WKP(b), która akceptowała - jako metodę osiągania celów politycznych - ludobójstwo.
Zgodnie z rzekomym wyjaśnieniem przekazanym przez Berię już w 1940 r. Rajchmanowi decyzja katyńska została podjęta przez Stalina głównie pod naciskiem niemieckich żądań wydania polskich oficerów. Przedstawione przez Niemców żądanie umotywowane zostało zagrożeniem stwarzanym dla III Rzeszy przez oficerów WP. Ukrytym celem Niemców miała być natomiast - zgodnie z oceną sowieckiego kierownictwa - chęć wykorzystania Polaków do działań antysowieckich. Stalin postanowił zapobiec takiej ewentualności, likwidując polskich jeńców wojennych, czym uprzedził dalsze naciski niemieckie. W celu ukrycia motywów podjęcia własnej decyzji NKWD miało przygotować specjalnie na potrzeby dezorientacji Niemców fikcyjną dokumentację przeprowadzonych przeciwko Polakom śledztw, zakończonych sądowymi wyrokami śmierci "za bestialskie zbrodnie popełnione na jeńcach wojennych - czerwonoarmistach w początku lat 20. XX w.". Akta tej treści zaprezentowano przedstawicielom III Rzeszy wizytującym Moskwę wiosną 1940 r., równocześnie Niemcy otrzymali dostęp do miejsca kaźni w Katyniu, gdzie mogli zobaczyć jeszcze niezakopane ciała zamordowanych oficerów WP, a nawet porównać ich twarze ze zdjęciami. Tym samym Stalin udowodnił, iż jeńców wydać nie może, gdyż właśnie ich zgładzono. Historia przedstawiona przez Rajchmana jest absolutnie niewiarygodna. Znane, obrazujące relacje sowiecko-niemieckie w 1940 r. dokumenty nie wskazują na dotyczące całej polskiej zbiorowości jenieckiej naciski ze strony III Rzeszy. Biorąc pod uwagę ówczesne realia polityki międzynarodowej, próba wywarcia tak daleko posuniętej presji na Stalina przez któregokolwiek z jej uczestników jest w ogóle mało prawdopodobna, a w razie jej zaistnienia sowiecki przywódca miał szereg możliwości oparcia się podobnym naciskom. Nikt, włącznie z Hitlerem, nie mógł zmusić Stalina do działań sprzecznych z jego rozumieniem własnego interesu. Co najważniejsze, wiemy dzięki dokumentom, iż nikt nie sformułował pod adresem władz ZSRS w 1940 r. żądania wydania polskich jeńców wojennych. Dodatkowo należy zauważyć, że Niemcy - zgodnie z aktualną wiedzą obalającą niektóre obiegowe mity - nie wiedzieli ani w 1940 roku, ani jeszcze długo później o zgładzeniu polskich oficerów. Na koniec warto zaznaczyć, że cała narracja Rajchmana zapoznaje fakt, iż decyzja mordu dotyczyła nie tylko oficerów WP, ale także nie mniej licznej rzeszy funkcjonariuszy Policji Państwowej, KOP, Straży Granicznej, Służby Więziennej i innych formacji mundurowych, a także cywilnych przedstawicieli różnych grup zawodowych tworzących elitę społeczną II RP. W wypadku przyjęcia motywu podanego przez Rajchmana za prawdziwy, taka konstrukcja grupy docelowej mordu nie miałaby sensu. Ale "motywu Szwejcera - Rajchmana" przyjąć nie można, gdyż nie jest on wiarygodny, ucieczka przed naciskami niemieckimi nie była bowiem rzeczywistym powodem zbrodni katyńskiej.
Poboczny wątek zagrożenia podobnymi, choć inaczej umotywowanymi, domniemanymi naciskami angielskimi na wydanie polskich jeńców wojennych - poruszony w artykule Szwejcera i oparty również na rozmowie z Rajchmanem - także nie znajduje potwierdzenia w źródłach i także ma się nijak do rzeczywistości politycznej roku 1940.