Był w Batalionie "Zośka" harcerz, który wybrał pseudonim sienkiewiczowski - "Laudański". To harcmistrz Juliusz Bogdan Deczkowski, jedna z najpiękniejszych postaci batalionu, jego kronikarz, opiekun matek poległych kolegów, dowódca Krzysztofa Kamila Baczyńskiego, wspierający druha Aleksandra Kamińskiego przy pracy nad monografią "Zośka i Parasol". 9 maja 1941 roku Bogdan został aresztowany, gdy z kolegami rozrzucał ulotki. Przeżył 10 strasznych miesięcy na Pawiaku, po uwolnieniu natychmiast wrócił do walki. Znalazł się w kręgu bohaterów "Kamieni na szaniec". Brał udział w akcji "Sieczychy" i pierwszy podbiegł do Tadeusza Zawadzkiego "Zośki", gdy ten zginął. Pobierz DARMOWE konto w AlertPay </ a>
Od matki Krzysztofa Kamila Baczyńskiego otrzymał tomik jego wierszy "Śpiew z pożogi" z dedykacją: "Towarzyszowi i przyjacielowi mego syna - Stefania Baczyńska".
Zapytany przez harcerzy o odznaczenia, powiedział, że ma aż trzy, dotykając dłonią trzech blizn po trzech ranach. Uciekł ze szpitala z przestrzelonym płucem, przeszedł kanałami ze Starówki, walczył do ostatnich chwil na Czerniakowie. 20 lutego 1950 roku Wojskowy Sąd Rejonowy skazał "Laudańskiego" na pięć lat więzienia z pozbawieniem praw "za to, że od lata 1945 roku do jesieni 1948 w Warszawie i Zakopanem przez uczestnictwo w pracach ekshumacyjnych, udzielanie swego mieszkania członkom konspiracyjnego Batalionu "Zośka", przez uczestnictwo w zjeździe zośkowców w Zakopanem, przez prace fotograficzno-historyczne dotyczące Batalionu "Zośka" oraz przez udział w herbatkach, imieninach i weselach byłych zośkowców, świadomy utrzymywania w ten sposób więzi grupowej oddziałów, których działalność była skierowana na dokonanie przemocą zmiany ustroju Państwa Polskiego, usiłował wraz z innymi ten cel osiągnąć". Bity, lżony, siedział w więzieniu na Rakowieckiej w jednej celi z generałem SS Ottonem Geiblem, następcą kata Warszawy Kutschery. W kamieniołomach doznaje ciężkiego urazu kręgosłupa, który go będzie prześladował do końca życia. W grudniu 1956 roku Sąd Najwyższy uniewinnia i rehabilituje "Laudańskiego". W roku 1960 kończy studia na Wydziale Chemii Uniwersytetu Warszawskiego z wyróżnieniem. Jest jednym z czołowych twórców polskiej sztucznej nerki. Działał do końca w środowiskach harcerskich, był współtwórcą Komitetu Opieki nad Mogiłami Żołnierzy Batalionu "Zośka", jest współautorem pamiętników zośkowców i autorem cennego tomu "Wspomnienia żołnierza Baonu AK "Zośka"". Był wcieleniem dobroci, łagodności, tolerancji, promiennym optymistą.
***
Przeszedłszy wszystkie kręgi piekieł - nie załamali się, nie uciekli z kraju, nie popadli w nałogi. Są żywym zaprzeczeniem gorzkiej konstatacji Norwida, że Polak w Polaku to często olbrzym, ale człowiek w Polaku to jakże często karzeł. Są przykładem, że Polak w Polaku i człowiek w Polaku może być olbrzymem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz