Wraz ze zbliżającym się terminem publikacji raportu Millera pojawiały się głosy o zakresie odpowiedzialności strony polskiej za katastrofę. W tym kontekście nawet członkowie Komisji (prof. Marek Żylicz) sugerowali, że załoga nie miała przygotowanych lotnisk zapasowych. Co ciekawe, zupełnie odmienną ocenę wydał minister Miller, który oznajmił posłom, że "przygotowane były nawet dwa lotniska zapasowe". - Wszystko było w pełni przygotowane. Świadczy o tym to, co opublikowaliśmy, czyli stenogram rozmów. Na pytanie wieży o możliwość lądowania na lotniskach zapasowych padła odpowiedź - a o ile pamiętam, była to odpowiedź pierwszego pilota - w której podano wszystkie ważne dane, włącznie z tym, na ile wystarczy paliwa. Widać było, że gospodarz sprawdzał, czy te lotniska są realnie możliwe do wykorzystania, czyli są w zasięgu posiadanych zapasów paliwa - mówił Miller. Minister zapewniał, że te lotniska znajdowały się na terenie Białorusi i zostały uzgodnione z naszymi sąsiadami. - Krótko mówiąc, wszystkie właściwe organy państwa polskiego podjęły właściwe kroki, żeby nie tylko to lotnisko zostało udostępnione do posadzenia na nim samolotu, ale także, aby przewieźć stamtąd pasażerów do Katynia. Dotyczy to również kwestii logistycznych - mówił Miller.
Sugerował dodatkowo, że z punktu widzenia Komisji istotne są reguły funkcjonowania lotniska w Smoleńsku. - Te reguły można analizować bardzo ogólnie albo też bardzo głęboko, starając się dociec, czy było to zaniechanie, czy też rozwiązanie systemowe, czy zostało to źle zaprojektowane, czy też tylko zostało źle wykonane. Musimy to zbadać, gdyż nie mam zamiaru formułować wobec strony rosyjskiej zarzutów na zasadzie domysłów - mówił Miller. Te zarzuty opinia publiczna poznała podczas styczniowej prezentacji Komisji dotyczącej działalności służb naziemnych lotniska, która była ripostą na raport MAK pomijający odpowiedzialność strony rosyjskiej.
autorem tej serii art, jest Marcin Austyn